czwartek, 24 grudnia 2020

Osiedle domków fińskich w Wrzeszczu

Po zakończeniu II wojny światowej, która doprowadziła do zniszczenia kraju, Polska podpisuje umowę z Finlandią. Zawarta umowa ma na celu odbudowanie naszej gospodarki. Kontrakt obejmował m.in. dostarczenie 4 tys. domków drewnianych, z przeznaczeniem dla pracowników przemysłu węglowego, mając na celu złagodzenie powojennego głodu mieszkaniowego. Domki miały być dostarczone w zamian za węgiel. 
Pod koniec maja 1947 roku do gdyńskiego portu wpłynął fiński statek, wiozący pierwszy transport drewnianych domków dla zniszczonego wojną kraju.  Prefabrykaty ładowane są do wagonów i ruszają w dalszą podróż przez Polskę, by dotrzeć na Górny Śląsk. 
Na niezabudowanym terenie północno-wschodnich obrzeży Wrzeszcza, między ul. Bolesława Chrobrego a al. Gen. Józefa Hallera również powstanie osiedle drewnianych domków.
Budowa ruszyła w sierpniu 1947 roku. Osiedle 85 drewnianych domków było gotowe po dziewięciu miesiącach. Do użytku zostało oddane 9 maja 1948 roku, w trzecią rocznicę zakończenia II wojny światowej. Datę wybrano nieprzypadkowo, podkreślając w ten sposób kolejne z wielu zwycięstw nowego porządku gospodarczo-politycznego. W uroczystości brali udział m.in. przedstawiciele władz wojewódzkich.
Dwupoziomowe domki o powierzchni nie przekraczającej 70 m kw. Składały się z kuchni i dwóch pokojów na parterze oraz dwóch pokojów na piętrze. Wyposażone były w kuchenki, sprzęt domowy a także z dwóch pieców kaflowych po jednym na każdym poziomie. Do każdego domku przynależał ogródek. Osiedle powstało na nieuzbrojonym terenie, mieszkańcy byli zmuszeni czekać na kanalizację do 1960 roku.
Co ciekawe, przez pierwsze dwa lata uliczki robotniczej kolonii pozostały bezimienne. Dopiero w marcu 1950 roku otrzymują nazwy związane z przemysłem węglowym (Górnicza, Koksowa, Kopalniana) lub z pracą portu (Dźwigowa). Jedna z ulic upamiętnia rębacza z zabrzańskiej kopalni "Jadwiga", Wincentego Pstrowskiego (1904-1948), który zmarł niecały miesiąc przed oddaniem wrzeszczańskiej kolonii do użytku. Komunistyczna propaganda kreowała go na pierwszego polskiego przodownika pracy, więc na patrona uliczki na robotniczym osiedlu nadawał się doskonale.
Osiedle obliczono na trzydziestoletnią eksploatację, stoi jednak do dziś zachowane w dobrym stanie mimo częściowej utraty pierwotnego charakteru i kształtu w wyniku przeprowadzonych indywidualnie prac remontowo-modernizacyjnych.
Wrzeszczańskie osiedle jest jedynym tego typu na Pomorzu.

 



niedziela, 1 listopada 2020

Cmentarz Krematoryjny na Szubienicznej Górze

 Na terenie dzielnic Aniołki i Górny Wrzeszcz, przy ulicy Traugutta, w niedalekim sąsiedztwie Królewskiej Doliny znajduje się Szubieniczna Góra. W przeszłości Szubieniczna Góra była miejscem egzekucji gdańskich przestępców i skazańców. Na szczycie wzniesienia znajdowała się w latach 1529-1804 dominująca nad okolicą szubienica, od której też wzniesienie przejęło nazwę. Szubienica miała kształt czworokąta, ośmioma poprzecznymi belkami. Cztery ceglane filary na każdym rogu były zakończone małymi, cebulastymi daszkami. Na drewnianym podeście znajdującym się na środku ustawione były podwójne stopnie - jedne przeznaczone dla przestępcy, drugie dla kata. Wokół szubienicy musiał roznosić się odór nie do zniesienia - oprócz gnijących ciał, które były pozostawiane na miejscu kaźni ku przestrodze, kat wraz ze swoimi pachołkami wywozili tam w beczkach nieczystości z miejskich kloak i ścierwa zalegające na ulicach - możliwe że tam również trafiały bezpańskie psy, ponieważ również na kacie spoczywał obowiązek poradzenia sobie z nimi. Pod szubienicą grzebano również samobójców, którym odmawiano chrześcijańskiego pochówku. Zwłoki takiego nieszczęśnika były dodatkowo zhańbione po śmierci - kat zawijał ciało w worek, wyrzucał przez okno, po czym wlókł je na Szubieniczną Górę. Ostatni wyrok na Szubienicznej Górze (przez ścięcie toporem) został wykonany w 1838.
Wzniesienie znajduje się na około 55 m n.p.m. i rozpościera się stamtąd piękny widok.
W latach ok. 1914-1966 u podnóża Szubienicznej Góry, wzdłuż ulicy Traugutta funkcjonował bezwyznaniowy, urnowy cmentarz krematoryjny. Po wyczerpaniu miejsc, prawdopodobnie pod koniec lat 20. XX wieku, do cmentarza przyłączono nowy teren na szczycie Szubieniczej Góry. 
W dawnej nekropolii chowano głównie niemieckich robotników zmarłych w latach 1932 – 1944, którzy za życia nie deklarowali przynależności do żadnej grupy wyznaniowej. Ostatnie pochówki miały tu miejsce przed wybuchem II wojny światowej.
Przez lata Cmentarz Krematoryjny rozkradano. Cmentarne hieny wykopywały urny, złodzieje pozyskiwali materiał na nowe nagrobki i do wykładania ścieżek. Wandale rozbijali płyty - być może z nienawiści do Niemców, zapewne też dla zabawy.
U podnóża cmentarza krematoryjnego znajduje się cerkiew św. Mikołaja. Zlokalizowana jest w zabytkowym, XIX-wiecznym poniemieckim budynku dawnej ewangelickiej kaplicy cmentarnej na terenie dzielnicy Wrzeszcz, po zachodniej stronie ulicy Romualda Traugutta. W 1954 obiekt został przekazany wyznawcom prawosławia. W sąsiednim budynku (dawnym krematorium, czynnym w latach 1914-1945), przez wiele lat powojennych mieścił się zakład wyrobu trumien. Gdańsk był pierwszym miastem na terenie współczesnej Polski, w którym założono krematorium. Należało do Towarzystwa Kremacji "Płomień".
Na terenie nieczynnego Cmentarza Krematoryjnego w 2018 roku powstał Park Nostalgiczny.

Poniższe zdjęcia są z 2013 roku, jeszcze sprzed uporządkowania terenu. Myślę, że warto się wybrać i sprawdzić jak się tam zmieniło.















niedziela, 25 października 2020

"Zastrzegam sobie wyłączne posiadanie swego życia" - Stanisława Przybyszewska

"Zastrzegam sobie wyłączne posiadanie swego życia" taki napis wydnieje na opuszczonej kamienicy przy Placy Wałowym 13. Instalacja została umieszczona na budynku w 2016 roku. Jest to cytat z listu Stanisławy Przybyszewskiej do jej ciotki (siostry matki Przybyszewskiej) – Heleny Barlińskiej, w którym Przybyszewska informuje krewną o zamiarze całkowitego poświęcenia się swojej pasji – pisarstwu.
Stanisława Przybyszewska urodziła się 1 października 1901 roku w Krakowie. Była nieślubnym dzieckiem malarki Anieli Pająkówny i córką pisarza Stanisława Przybyszewskiego. Jako dziecko wraz z matką dużo podróżowała Europie. Została osieroconaw wieku 11 lat, jej matka zmarła na zapalenie płuc. Opiekunami małoletniej Stanisławy zostali Wacław i Zofia Moraczewscy oraz wujostwo Helena i Marcin Barlińscy. Dzięki ich dbałości otrzymała bardzo staranne wykształcenie, znała biegke wiele języków.
W 1923 roku poślubiła malarza Jana Panieńskiego, po czym oboje przeprowadzili się do Gdańska. Panieński był nauczycielem rysunków w Gimnazjum Polskim przy ulicy Augustyńskiego. Zamieszkiwali skromny pokój w budynku na placu gimnazjum. Stanisława nie planowała powiększać rodziny, bardzo obawiała się niechcianej ciąży. W 1925 roku Jan Panieński wyjechał na studia artystyczne do Paryża, gdzie pod koniec roku nagle zmarł. Stanisława starała się o etat nauczycielski w Gimnazjum Polskim, niestety bezskutecznie. Udało jej się jedynie zachować bezpłatnie dotychczasowe mieszkanie.
Ostatnie 10 lat żyje w pogłębiającym się ubóstwie w baraku przy Gimnazjum Polskim, gdzie pisze swoje ostanie i zarazem najbardziej znane dzieło "Sprawę Dantona". Była osobą schorowaną i zreumatyzowaną. Od lekarza otrzymuje recepty na środek przeciwbólowy – morfinę, który pozwala jej na znośną egzystencję. Pasji twórczej towarzyszy postępujące uzależnienie od morfiny, które prowadzi do utraty kontaktu ze światem zewnętrznym.
Zmarła 15 sierpnia 1935 roku, w wieku 34 lat, z wycieńczenia i biedy. Została pochowana na Chełmie, jej grób nie zachował się do naszych czasów.

Patrząc na jej nielicznie zachowane zdjęcia widać jaką była nieprzeciętnie ładną kobietą: piękne, wyraziste ciemne oczy, harmonijne rysy, łagodne, pełne usta. Z taką urodą  zdobywa się salony i adoratorów, przebiera w sukienkach, kapeluszach, brylantach i zagranicznych wojażach. Stanisława wymyśliła dla siebie jednak całkiem odmienny los. Z chłodną konsekwencją skazała się na biedę i osamotnienie w imię jednej jedynej wartości, jaką była dla niej wolność tworzenia. Ewa Graczyk, jedna z badaczek jej twórczości orzekła trafnie: „Nie ma pisarza, który zdecydowałby się przeprowadzić na sobie tak bezwzględny eksperyment egzystencjalny jak Przybyszewska”.



wtorek, 29 września 2020

IV Dwór

IV Dwór położony przy ulicy Polanki 119 pochodzi z początku XVII wieku. Został wybudowany w tzw. Zajęczej Dolinie, otaczał go park ze stawami i prowadziła do niego aleja lipowa.
Wzmianka o nim według różnych źródeł pochodzi już z 1626 lub 1632 roku. Pierwszym właścicielem, wtedy jeszcze drewnianego dworu był Jan Morgenroth.
W XVIII wieku drewniany dwór, zastąpiła murowana, rokokowa rezydencja, później przebudowana w stylu klasycystycznym.
Na przestrzeni lat posiadłość zmieniała właścicieli, w roku 1732, właścicielem dworu został sekretarz króla szwedzkiego Georg von Wachschläger, który jednocześnie był właścicielem sąsiedniego III Dworu. Następni właściciele to: gdański rajca Jan Losehart (1737 – 1741), burmistrz Gdańska Karol Groddeck (od 1741), Fryderyk von Kempen (1805).
Zamożny Karol Groddeck szczególnie zadbał o posiadłość, która stała się miejscem, gdzie urządzano uczty i bale oraz gdzie spotykali się sławni ludzie. Pałacowe wnętrza zdobiły kosztowne sztukaterie, wytworne stylowe meble, drogocenne dywany oraz stare obrazy znanych malarzy. To z tego obiektu pochodzi piec kaflowy z 1742 r. z herbem rodziny Groddeck, który obecnie jest ozdobą Dworu Królewskiej Doliny we Wrzeszczu. Pozytywne zmiany dotyczyły również parku, w którym można było znaleść malownicze aleje drzew, altany oraz punkt widokowy.
W 1909 r. majątek został przejęty przez Okręgowy Zakład Ubezpieczeń dla Prus Wschodnich. Podczas trwania I wojny światowej w dworze mieścił się lazaret. W okresie II wojny światowej mieściła się tu z kolei szkoła dla dziewcząt, a w 1945 r. urządzono w dawnym dworze szpital dziecięcy, później sanatorium przeciwgruźlicze. Przez pewien czas górna kondygnacja służyła pielęgniarkom jako hotel. W lutym 2014 r. w dawnym dworze wybuchł pożar, który strawił cały dach dworu.
Obecnie budynek jest otoczony płotem, grozi zawaleniem. W ciągu przeszło 6 lat od pożaru nie poczyniono żadnych prac remontowych. Jedynie prowadząca do niego aleja lipowa wraz ze stawami przypomina o dawnych założeniach parkowych.

Poniżej link do mojego starego bloga, w którym znajdziecie fotki z wewnątrz budynku sprzed 8 lat.

http://fotoeksploracja.blogspot.com/2012/05/dzieciecy-szpital-gruzliczy.html

Na dzień dzisiejszy prezentuje się następująco:



sobota, 19 września 2020

Parafia Podwyższenia Krzyża Świętego w Gdańsku

Po zakończeniu II wojny światowej do Gdańska napływała ludność z różnych części Polski oraz z kresów. Ludność osiedlała się w różnych częściach miasta, między innymi na Gdańskim Chełmie. Mieszkańcy jednak nie mieli swojego kościoła, przez co na msze święte byli zmuszeni uczęszczać do kościołów w pobliskich dzielnicach (Orunia - pw. św. Ignacego, Śródmieście - pw. Chrystusa Króla, Emaus - pw. św. Franciszka z Asyżu). W związku z tym, że Chełm leży na wzniesieniu, zimą dojście do kościołów w innych dzielnicach było utrudnione. Mieszkańcy zwracali się do władz kościelnych z prośbą o utworzenie parafii na Chełmie. W czerwcu 1947 roku księżą pallotyni otrzymali zgodę na Zarządu Miejskiego na remont i adaptację zniszczonej kaplicy cmentarnej na starym cmentarzu katolickim przy ulicy Obrońców Londynu (dzisiejszej ul. Wronki). Co niedzielę była odprawiana tam jedna msza święta.
Nazwa parafii jest związana właśnie z cmentarną kaplicą. Podczas oględzin, w zalanych podziemiach, znaleziono trzymetrowy dębowy krzyż z wyrzeźbioną w drewnie figurą Jezusa. Znaleziony krzyż pochodził z kaplicy Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte. Do dziś nie wiadomo w jaki sposób krzyż dostał się na Chełm. Mieszkańcy Nowego Portu żądali zwrotu krzyża, twierdząć, że przed wojną znajdował się na terenie parafii pw. św. Jadwigi z Nowego Portu.



wtorek, 28 lipca 2020

Ruiny kościoła pw. św. Piotra i Pawła w Wocławach.

Na obszarze Żuław Gdańskich, oddalone około 15km od Gdańska, leży wieś Wocławy. Osada powstała już w średniowieczu, gdzie w 1308 roku została nadana przez Władysława Łokietka synom podkomorzego gdańskiego Unisława, podkomorzemu tczewskiemu Janowi i kasztelanowi tczewskiemu Jakubowi, którzy sprzedali ją zakonowi krzyżackiemu. W latach 1310–1454 wieś była we władaniu krzyżackiej komturii gdańskiej. Akt lokacyjny w 1334 roku nadał wielki mistrz Lutern von Braunschweig. Odnowienie przywileju nastąpiło w roku 1384 roku przez wielkiego mistrza Konrada III Zöllner von Rotensteina. Następnie przeszła na własność miasta Gdańska – lata 1454–1793 i 1807–1814. W latach 1793–1807 oraz 1814–1914 była pod zarządem skarbu pruskiego. Pierwotny układ wsi prawdopodobnie owalnicowy, obecnie ulicówka.

Niewątpliwie najciekawszym zabytkiem we wsi jest ruina kościoła parafialnego pw. św. Piotra i Pawła z połowy XIV wieku. 
Ruiny gotyckiego kościoła poewangelickiego wzmiankowanego w 1384. Wzniesiony z cegły jako budowla bazylikowa, trójnawowa, z masywną wieżą od zachodu. Kościół zbudowany jako parafia katolicka, która w wyniku reform w XV w. została przejeta przez duchownych protestanckich. Świątynia była również użytkowana przez mennonitów, którzy osiedli na tych zmiemiach przed 1680 rokiem. Mennonici zamieszkujący Wotzlaff należeli do kościoła mennonickiego w Danzig (Gdańsk).
W 1729 w znacznej części zniszczony przez pożar. Odbudowany siedem lat później w skromniejszej postaci, w obrębie dawnej nawy głównej. W tym samym czasie dostawiono górną kondygnację wieży, przykrytą blaszanym hełmem.Podczas II wojny światowej w 1945 spłonął, nie został odbudowany, od tego czasu pozostaje w ruinie i niszczeje. Po spaleniu, obiekt posiadał mury obwodowe w pełnej wysokości i część pięknie zdobionego szczytu schodkowo-sterczynowego. W takiej formie stał jeszcze w latach 80-tych XX wieku. 
Do dziś zachowały się części murów obwodowych naw północnej i wschodniej, fragment prezbiterium od południa oraz ściana od zachodu z ostrołukowym portalem wejściowym. Od strony zachodniej relikty schodów tunelowych na wyższą kondygnację.

Na terenie przykościelnym znajdują się dwie płyty nagrobne z XVII wieku przeniesione z posadzki kościoła, a także zadbana, autentyczna stela menonicka z Wróblewa z 1739 r.











czwartek, 23 lipca 2020

Park Akademicki dawny kompleks cmentarny

Spacerując wzdłuż Traktu Konnego, z Wrzeszcza w kierunku Aniołek, po prawej stronie mijamy Park Akademicki, będący dawnym kompleksem cmentarnym. Mieściły się tu cmentarze pod wezwaniem św. Mikołaja i Kaplicy Królewskiej (1893-1956), św. Katarzyny (1870-1955), Najświętszej Marii Panny (1901-1956), św. Józefa i św. Brygidy (1815-1956). Na terenie parku zachował się  oryginalny układ zadrzewienia przy alejach cmentarnych.
Cmentarze funkcjonowały aż do końca II wojny światowej i również przez pewien czas później. Jednak już w latach 40. pojawiły się głosy domagające się ich likwidacji. Bardziej merytoryczne wskazywały na to, że tak ogromny kompleks cmentarny w środku miasta nie ma racji bytu, a większością grobów nikt się już nie będzie zajmował. Mniej merytoryczne żądały usunięcia z polskiego Gdańska grobowych pomników opisanych w znienawidzonym języku, literami, których kształt większości Polaków kojarzył się jednoznacznie. Cmentarze popadały w ruinę. Wspaniałe niejednokrotnie grobowce znanych gdańskich rodów, w niczym nie ustępujące swoim odpowiednikom na Powązkach, czy innych cmentarzach uznanych zgodnie za zabytkowe, były dewastowane, rozkradane - stopniowo znikały. Szczątki pochowanych tam ludzi nie zostały ekshumowane.
Na skraju parku, przy samej Wielkiej Alei stoi domek, który dawniej pełnił rolę kaplicy cmentarnej, po wojnie został zaadoptowany na budynek mieszkalny.
W głębi parku znajduje się otwartę w maju 2006 roku, Lapidarium Nekropolii Gdańskiej. Można tam znaleźć piękne, stare płyty nagrobne z dawniej istniejących cmentarzy znajdujących się na terenie Wrzeszcza.  W otoczniu lapidarium rozmieszczone są stare, kamienne, okazałe płyty nagrobne z czytelnymi datami z lat np. 1844, 1877 jak również mniejsze szczątki nagrobków, które zachowały się do okresu budowy tego lapidarium i zostały odnalezione w różnych miejscach. Wśród większych i mniejszych kawałków nagrobków z dawnych cmentarzy umieszczone zostały również fragmenty okazałego konnego obeliska cesarza Wilhelma, który stał kiedyś w Dolnej Oruni. Potłuczone fragmenty nagrobków po barbarzyńsku wkomponowano w otaczające park murki.
W centralnej części lapidarium na głazie umieszczona jest tablica z napisem: gyddanyzc - najstarsza znana pisownia miasta Gdańska pochodząca z "Żywota Świętego Wojciecha" - w której to książce opisamo podróż do Prus 997 r.
Dzisiejszy Park Akademicki to piękny teren, pełen starych drzew, zaskakująco zaciszny, biorąc pod uwagę sąsiedztwo z przelotową trasą Alei Zwycięstwa. Kiedy widzi się zakochane pary spacerujące po parku czy zasiadające w cieniu drzew, pod którymi spoczywają doczesne pozostałości tych, którzy kiedyś żyli, kochali, spacerowali, aż wreszcie zakończyli ziemską wędrówkę właśnie tam, gdzie jest teraz park, przychodzi do głowy myśl, że tak chyba właśnie być powinno. Ludzie przychodzą i odchodzą, a Gdańsk, mimo że różnie mogło być, trwa.

Poniżej zdjęcia z mojego ostatniego spaceru. Wydaje mi się, że jeszcze pare lat temu fragmenty nagrobków w murku okalającym park były lepiej widoczne, teraz murek jest bardzo porośnięty mchem. Ale udało wypatrzeć mi się dwa kawałeczki.




Stare nagrobki


Fragment płyty nagrobnej w murku

Dawna kaplica cmentarna

Kamień z napisem: gyddanyzc







Popularne posty