O Gdańsku słyszał chyba
każdy i pewnie każdemu kojarzy się on nieco inaczej, dla jednych
będzie to miasto leżące nad morzem, gdzie można spędzieć ciekawe
wakacje, dla innych miasto, w którym rozpoczeła się II Wojna
Światowa. Jedni będą je kochać i czuć się w nim najlepiej na
świecie, inni za Gdańskiem nie będą przepadać i będą czuć się
w nim obco.
Mi Gdańsk kojarzy się z
plażą w Jelitkowie, na którą w wakacje jeździłam z mamą, z
lasem do którego lubiłam zapuszać się w upalne dni, aby zaznać
trochę cienia i posłuchać śpiewu ptaków, z pięknymi
kamieniczkami leżącymi we Wrzeszczu i z cudnymi willami przy
Jaśkowej Dolinie, z Parkiem Oliwskim i szumiącym w pobliżu
palmiarni wodospadem.
Pamiętam też coroczne
Jarmarki Dominikańskie sprzed dwudziestu paru lat, gdy do Gdańska
przyjeżdżali turyści i słychać było gdzieniegdzie język
niemiecki (tak wiem, teraz na ulicach można spotkać turystów z
różnych zakątków świata), szczekające i robiące salta pieski,
tańczące w rytm muzyki Myszki Micky (do dziś nie mam pojęcia jak
ta zabawka działa), zapach pieczonej na grillu kiełbaski i pchli
targ ze starociami gdzie można było znaleźć stare monety,
naczynia, meble i inne magiczne przedmioty.
Gdańsk był dla mnie
zawsze magicznym miejscem. W pamięć zapadło mi również, gdy nie
raz będąc w Gdańsku na spacerze z koleżanką i jej mamą, jej
mama opowiadała nam o Gańsku... bardzo lubiłam tego słuchać.
Jako paroletnie dziecko
właśnie tak widziałam Gdańsk – tajemniczo i magicznie.
Będąc już starsza i
mogąc sama przemierzać ulice miasta starałam się dowiedzieć
czegoś więcej na jego temat. Spacerując lubię zboczyć z drogi i
wejść w jakąś nieznaną mi uliczkę z nadzieją, że uda mi się
odkryć jakieś nowe, ciekawe miejsce czy budynek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz