"Zastrzegam sobie wyłączne
posiadanie swego życia" taki napis wydnieje na opuszczonej
kamienicy przy Placy Wałowym 13. Instalacja została umieszczona na
budynku w 2016 roku. Jest to cytat z listu Stanisławy
Przybyszewskiej do jej ciotki (siostry matki Przybyszewskiej) –
Heleny Barlińskiej, w którym Przybyszewska informuje krewną o
zamiarze całkowitego poświęcenia się swojej pasji – pisarstwu.
Stanisława Przybyszewska urodziła się
1 października 1901 roku w Krakowie. Była nieślubnym dzieckiem
malarki Anieli Pająkówny i córką pisarza Stanisława
Przybyszewskiego. Jako dziecko wraz z matką dużo podróżowała
Europie. Została osieroconaw wieku 11 lat, jej matka zmarła na
zapalenie płuc. Opiekunami małoletniej Stanisławy zostali Wacław
i Zofia Moraczewscy oraz wujostwo Helena i Marcin Barlińscy. Dzięki
ich dbałości otrzymała bardzo staranne wykształcenie, znała
biegke wiele języków.
W 1923 roku poślubiła malarza Jana
Panieńskiego, po czym oboje przeprowadzili się do Gdańska.
Panieński był nauczycielem rysunków w Gimnazjum Polskim przy ulicy
Augustyńskiego. Zamieszkiwali skromny pokój w budynku na placu
gimnazjum. Stanisława nie planowała powiększać rodziny, bardzo
obawiała się niechcianej ciąży. W 1925 roku Jan Panieński
wyjechał na studia artystyczne do Paryża, gdzie pod koniec roku
nagle zmarł. Stanisława starała się o etat nauczycielski w
Gimnazjum Polskim, niestety bezskutecznie. Udało jej się jedynie
zachować bezpłatnie dotychczasowe mieszkanie.
Ostatnie 10 lat żyje w pogłębiającym
się ubóstwie w baraku przy Gimnazjum Polskim, gdzie pisze swoje
ostanie i zarazem najbardziej znane dzieło "Sprawę Dantona".
Była osobą schorowaną i zreumatyzowaną. Od lekarza otrzymuje
recepty na środek przeciwbólowy – morfinę, który pozwala jej na
znośną egzystencję. Pasji twórczej towarzyszy postępujące
uzależnienie od morfiny, które prowadzi do utraty kontaktu ze
światem zewnętrznym.
Zmarła 15 sierpnia 1935 roku, w wieku
34 lat, z wycieńczenia i biedy. Została pochowana na Chełmie, jej
grób nie zachował się do naszych czasów.
Patrząc na jej nielicznie zachowane
zdjęcia widać jaką była nieprzeciętnie ładną kobietą: piękne,
wyraziste ciemne oczy, harmonijne rysy, łagodne, pełne usta. Z taką
urodą zdobywa się salony i adoratorów, przebiera w
sukienkach, kapeluszach, brylantach i zagranicznych wojażach.
Stanisława wymyśliła dla siebie jednak całkiem odmienny los. Z
chłodną konsekwencją skazała się na biedę i osamotnienie w imię
jednej jedynej wartości, jaką była dla niej wolność tworzenia.
Ewa Graczyk, jedna z badaczek jej twórczości orzekła trafnie: „Nie
ma pisarza, który zdecydowałby się przeprowadzić na sobie tak
bezwzględny eksperyment egzystencjalny jak Przybyszewska”.